– Lublin Lubi Larpy

Kołysanka o Księdze Baśni

W pokoju panowała niczym nie zmącona cisza. A przynajmniej tak powiedziałaby większość osób. Ewa znała ją bowiem tak dobrze, że potrafiła wyodrębnić dźwięki, które się na nią składały. Na korytarzu ciężko pracowało wahadło zegara, od czasu do czasu gałązka dębu nieśmiało stukała do okna, a od kilku miesięcy dawały o sobie znać korniki, które musiały obudzić się ze stuletniego snu we wnętrzu babcinego tremo. Czasami była święcie przekonana, że słyszy, jak kwiaty stojące w wazonie gubią płatki. Oto, co potrafi zdziałać brak snu.

Ewa nie pamiętała już, jak to jest, obudzić się rano wypoczętą, zasnąć po przyłożeniu głowy do poduszki, ani śnić piękne i radosne sny. Tego wszystkiego nie doświadczyła od czasu, gdy była jeszcze małą dziewczynką – kiedy to zaczęły nawiedzać ją koszmary. Nie pomagało zapalone światło, ani obecność mamy, która trzymała ją za rękę. Nic nie dało spanie razem z rodzicami, nie sprawdziły się leki przypisane przez lekarza. Każda noc była drogą przez mękę. Budziła się zlana potem, z krzykiem na ustach, czasem w mokrym łóżku.

Wszystko zaczęło się, gdy miała trzynaście lat. Razem z koleżankami postanowiły uczcić pierwszy dzień wiosny przez utopienie Marzanny. Szukając nieużywanych ubrań do jej przygotowania, strąciła z jednej z półek walizkę, z której wypadła stara zakurzona książka. Na karcie tytułowej wykaligrafowano napis „BAŚNIE”. Oczywiście zabrała ją ze sobą i kiedy tylko szmaciana kukła, ku wielkiej uciesze wszystkich, płonąc, odpłynęła z nurtem rzeki, Ewa wróciła do domu, ułożyła się przed kominkiem i zabrała do czytania.

Były tam historie, o jakich jej się nigdy nie śniło, opowiadające o miłości, przyjaźni, bohaterstwie, ale była w nich też zdrada, kłamstwo i zbrodnia. Każda kolejna przypowieść wywoływała dreszcze emocji: trwogi przed krwiożerczą bestią czającą się w zaroślach, rozpaczy powodowanej rozstaniem kochanków, gniew, gdy marzenia głównych bohaterów obracano w niwecz. Książka pochłonęła ją bez reszty. Drżąc z emocji, przeczytała ją od deski do deski. Gdy skończyła, wśliznęła się do łóżka i niemal od razu zasnęła.

Ze snu wybudził ją bardziej niepokój niż dźwięk. Obróciła się i zobaczyła na tle słabej łuny gasnącego kominka, dziwne, pełzające cienie. Chciała się podnieść, żeby im się lepiej przyjrzeć, ale w jednym momencie ze wszystkich stron wystrzeliły w jej kierunku dzikie pnącza, które okręcały się wokół rąk i nóg natychmiastowo drewniejąc i rodząc ciernie, które wpijały się w ciało. Próbowała się wyrywać, ale im bardziej walczyła, tym mocniej zaciskały się cierniste więzy. Gdy nie miała już sił się bronić, gałęzie ściągnęły ją z łóżka. Zobaczyła, że chaszcze wychodzą z leżącej na podłodze książki i próbują wciągnąć ją do jej wnętrza. Zaczęła krzyczeć, ale grubszy konar prześliznął jej się po szyi, kalecząc skórę i zakrył usta. Jej stopy sięgały już pożółkłych kart, kiedy uderzył ją oszałamiający zapach wilgotnego lasu. W akcie desperacji wgryzła się z całych sił w drewniany knebel, który wywinął się niczym wąż. Zaczęła krzyczeć.

Obudziła się na podłodze, z głową na książce, którą bez namysłu cisnęła do kominka. Gdy płomienie lizały obciągnięte skórą okładki, a strony czerniały i obracały się w popiół, języki ognia wystrzeliły w górę i przybrały głęboko szmaragdowy kolor, a w kominie głucho zawyło. Dosłownie minutę po tym do jej sypialni wbiegła mama w nocnej koszuli. Od tamtej nocy dręczyły ją koszmary.

Sny czasem zaczynały się niewinnie, nie zwiastując niczego złego, ale zawsze wykoślawiały się niczym wosk topiony nad świecą. Nigdy nie były takie same. Czasem tragiczny obrót wydarzeń rozdzierał serce z rozpaczy, innym razem ściskał je strach, kolejnym usta rozdziawiał histeryczny rechot, a jeszcze potem zamykała je wszechobecna beznadzieja. Koszmary mąciły w głowie, wypaczały rzeczywistość i prowadziły prosto w otchłań. Szybko nauczyła się, że jeśli tylko chce pozostać przy zdrowych zmysłach, musi przestać sypiać.

Kolejny płatek opadł z bukietu róż stojących na stole. Ewa odwróciła głowę i spojrzała na śpiącego męża, któremu nigdy nie odważyła się powiedzieć, co jest przyczyną koszmarów. Nie uwierzyłby…

photo © deviantik.deviantart.com
photo © deviantik.deviantart.com