„Przesłuchanie w areszcie Sipo” to kameralny chamber larp w konwencji dramatu, którego autorem jest Maciej Bugalski. Scenariusz umiejscowiony jest w alternatywnym roku 1950, w którym druga wojna światowa zakończyła się zwycięstwem państw Osi — Niemiec, Japonii i Włoch. Stany Zjednoczone Ameryki zostały podzielone na strefę niemiecką, japońską i buforowy obszar neutralny. Jeżeli na myśl przychodzi wam teraz powieść „Człowiek z Wysokiego Zamku” autorstwa Philipa K. Dicka (albo stworzony na jej motywach serial emitowany na Amazon Prime Video), to jesteśmy w tym razem! Chociaż autor gry twierdzi, że nie jest to larpowa adaptacja, to ja znalazłem w grze na tyle dużo podobieństw i smaczków, że trudno jest mi myśleć o niej inaczej.
„Przesłuchanie w areszcie Sipo” miałem okazję rozegrać podczas festiwalu BlackBox Summer Week 2024. To warte podkreślenia, bo ten larp jest przeznaczony dla bardzo małej liczby osób (tylko 6 ról). Nie na wszystkich larpowych festiwalach można zagrać tak niewielkie gry. Na całe szczęście ekipa organizująca BlackBox Summer Week nie musi być bardzo mocno uzależniona od liczby miejsc na larpach. Osoby składające program wiedzą też, co dobre, a Maćka Bugalskiego można często spotkać tam z jego grami.
Osoba autora jest moim zdaniem ważna w „Przesłuchaniu w areszcie Sipo”. W momencie, kiedy piszę ten tekst, scenariusz gry jest już dostępny w internecie, ale (co uzasadnię poniżej) mocno zachęcam do „polowania” właśnie na edycje prowadzone przez autora. Ja właśnie tak zrobiłem i mogę już we wstępie napisać, że była to bardzo dobra decyzja. Na program BlackBox Summer Week 2024 składało się kilkadziesiąt gier, ale dla mnie to właśnie „Przesłuchanie w areszcie Sipo” było celem numer jeden. Nie zawiodłem się!
W poniższym tekście chciałbym się podzielić kilkoma spostrzeżeniami i przemyśleniami, co do elementów, które szczególnie zwróciły moją uwagę. Mam nadzieję, że będą wartościowym feedbackiem dla twórcy gry, ale też dla osób, które planują ją poprowadzić w przyszłości, ciekawym spojrzeniem dla projektujących larpy, oraz wartościowym tekstem dla wszystkich, którzy chcą zagrać w „Przesłuchanie w areszcie Sipo”! Możecie czytać bez obaw o spoilery, bo nie zdradzam fabuły. Jeżeli planujecie wziąć udział w „Przesłuchaniu w areszcie Sipo” sugeruję również nie zapoznawać się z dostępnym online scenariuszem — dajcie się zaskoczyć tej grze!

Co podobało mi się najbardziej?
Jak wspomniałem wcześniej, „Przesłuchanie w areszcie Sipo” to dla mnie gra, która ma wiele wspólnego z powieścią i serialem „Człowiek z Wysokiego Zamku”. Nie będzie więc pewnie zaskoczeniem, jeżeli napiszę, że to realizacja settingu i klimat gry były dla mnie najmocniejszymi elementami. To poważny i dramatyczny larp. Moim zdaniem kluczowa jest tu liczba osób grających — jest ich mało, są powiązane silnymi relacjami, a scenariusz jest dzięki temu bardzo intymny i kameralny. W tym larpie wchodzi się w interakcje ze wszystkimi postaciami oraz niewykluczonymi NPC odgrywanymi przez osobę prowadzącą. Dodatkowo, graliśmy na małej przestrzeni, w której zawiesista i gęsta atmosfera narastała z każdą chwilą.
Zajawka nie wspomina nigdzie „Człowieka z Wysokiego Zamku” i nie narzuca zbyt wielu faktów do zapamiętania. Alternatywna wersja historii opisana w jednym zdaniu i proste (ale mocne!) relacje między postaciami są tu wystarczające. Wszystko to wymaga pewnego zaufania do autora scenariusza i uważam, że warto go nim obdarzyć. W moim przypadku zaprocentowało to wspaniałą grą.
Maciej Bugalski poprowadził dla nas larpa w niezwykłym świecie. Grę klimatyczną, pełną trudnych ciekawych emocji i dramatycznych wyborów, przed którymi stanęli nasi bohaterowie i bohaterki — studentki i studenci nowojorskiego Bismarck Universitat (dawniej Columbia University), którzy postanawiają dołączyć do niepodległościowego ruchu oporu. To kolejne z ledwie kilku zdań opisu gry, które w bardzo oszczędny sposób, ale bardzo dobrze, zapowiadają tego larpa.

Co było wyjątkowe?
Już wyżej napisałem, że „Przesłuchanie w areszcie Sipo” wymaga zaufania do autora gry. Szczególnie w kontekście niewielkiej dawki informacji, które są raczej zarysowanym grubą kreską opisem, niż precyzyjnie przedstawionym światem czy profilami postaci. To zaufanie, i pewnego rodzaju podporządkowanie, jest konieczne nie tylko przed grą, ale również w jej trakcie. Osoba prowadząca grę miała tu bardzo dużą kontrolę nad obszernymi fragmentami rozgrywki, jej strukturą, kolejnymi wydarzeniami i scenami. W niektórych momentach briefingu usłyszeliśmy na nasze pytania odpowiedzi „będziecie wiedzieć”, „zorientujecie się”. O ile autor przedstawił nam zestaw podstawowych zasad, to nie wszystko było dla nas oczywiste od początku. Dopiero później „okazało się”, że chociaż gra ma znaną strukturę (jest wyraźnie podzielona na sceny, pomiędzy którymi są krótkie przerwy), to w trakcie znacznie zmienia się styl jej prowadzenia. O ile schemat powtarzanych scen przerywanych przez osobę prowadzącą np. dodatkowymi briefingami, utworami muzycznymi lub innymi sygnałami, jest moim zdaniem bardzo typowym (działającym i sprawdzonym) larpowym narzędziem, to Maciek Bugalski jedną rzecz robi wyraźnie inaczej. Styl prowadzenia przez niego kolejnych scen jest bardzo różnorodny. Każda z kolejnych scen to inny zestaw narzędzi: czasem krótki dodatkowy briefing, czasem operowanie rekwizytami, czasem NPC, w którego wciela się Mistrz Gry. Właśnie w momentach takich zmian „wracały” do mnie niektóre zasady z briefingu, które dopiero „uzupełnione” o aktualny stan rozgrywki nabierały pewnego dodatkowego sensu, a ja zgodnie z tym co zapowiadał autor „orientowałem się”, o co chodzi.
Moim zdaniem ten larp, którego design i zasady ograniczone są do minimum, wymaga dużego zrozumienia przez osobę prowadzącą, która do kolejnych scen musi stosować różne narzędzia i (zapewne) podejmować liczne mikro decyzje. To właśnie dlatego bardzo polecam granie w „Przesłuchanie w areszcie Sipo” właśnie w edycjach prowadzonych przez autora. W końcu nikt nie zna tego larpa tak dobrze jak on i wydaje mi się, że będzie on miał zawsze przewagę nad innymi prowadzącymi. Warto też zaznaczyć, że Maciek rewelacyjnie wciela się w NPCów na swoich grach, świetnie podbija klimat, naciska na odpowiednie przyciski, wie, co i jak zrobić, żeby powaga i dramatyzm gry rosły, oraz żeby osobom grającym dreszcz przeszedł po plecach…

Co można poprawić?
„Przesłuchanie w areszcie Sipo” to bardzo mała gra, a w tym przypadku to oznacza, że doświadcza się wszystkich jej elementów, wchodzi się w interakcje z każdą z osób współgrających. Przy powierzchni kilku metrów kwadratowych małego pokoju, czasem dosłownie się na siebie wchodzi. O ile w moim wypadku było to (przez większość czasu gry) dobre i pozytywne, to widzę też pewne zagrożenia.
Wydaje mi się, że w „Przesłuchaniu w areszcie Sipo” wszystko musi działać jak w zegarku, a zaufanie pomiędzy grającymi oraz osobą prowadzącą, powinno być bardzo duże. Nie da się tu „uciec” od kogoś, z którą nie czujemy chemii, nie da się wyjść z gry, nie wpływając (zapewne negatywnie) na przebieg scenariusza. Moim zdaniem wszyscy na tym larpie powinni być świadomi dużej współodpowiedzialności za wzajemne doświadczenia.
Kiedyś, na zupełnie innym larpie, Mistrz Gry powiedział nam: „Na tej grze są (bezpieczne) pistolety. Jeżeli zaczniecie strzelać, to larp może skończyć się po 20 minutach. Bądźcie odpowiedzialni”. Chociaż nie odnosi się to tylko do pistoletów, to uważam, że można przenieść (ba, podnieść do potęgi!) to zdanie do „Przesłuchania w areszcie Sipo”. Ten larp ma wiele narzędzi, po które mają możliwość sięgać osoby grające. Używane umiejętnie mogą budować świetny klimat gry, ale mogą go też zrujnować, zaburzyć i zniszczyć komuś doświadczenie. Mistrz Gry nie zawsze będzie mógł zareagować. Tak jak nad obszernymi fragmentami larpa ma on ogromną kontrolę, tak w kluczowych momentach jest ona oddana w ręce grających (i jest to super!).
Znałem część osób, z którymi przyszło mi zagrać, z innych imprez larpowych. Niektóre widziałem tylko przez kilka dni festiwalu, chyba z nikim nie grałem dużej liczby larpów. Chociaż ostatecznie jestem zadowolony z „Przesłuchania w areszcie Sipo”, to miałem moment, w którym zastanawiałem się „czy gramy do jednej bramki” i czy może ktoś z tych osób nie spróbuje „wygrać larpa”, zapominając trochę o doświadczeniach pozostałych. Z jednej strony, nie mam żadnych pretensji, bo okazało się to bardziej obawą, niż realnym zdarzeniem. Z drugiej, jeśli budzi to wasze wątpliwości, to nie polecę grania w tego larpa z osobami, których nie jesteście pewni, nie znacie, nie wiecie, czego się po nich spodziewać.
Wydaje mi się, że z korzyścią dla scenariusza mogłoby być dodanie warsztatu, który pozwoliłby osobom grającym uwspólnić oczekiwania, skalibrować się przed grą, dowiedzieć się, co i kto lubi w larpach, a czego zdecydowanie nie trawi. Nam w pewnym stopniu pomógł mechanizm bezpieczeństwa „ok check-in”, ale może znalazłoby się w tym designie również miejsce na dodatkowe narzędzia do kalibracji już podczas gry? Nie chcę powiedzieć, że bez nich „Przesłuchania w areszcie Sipo” jest złą grą — ja się bawiłem świetnie — ale obecnie w tym designie jest moim zdaniem duży element ryzyka. Gra może wyjść, może nie wyjść… a wpływ na to ma sporo czynników. Wydaje mi się, że jest to larp, w którym „z wielką mocą, wiąże się wielka odpowiedzialność”, a ta leży na wszystkich osobach zaangażowanych w rozgrywkę, osobach grających, ale też prowadzących, czy nawet tylko wspierających prowadzenie. Sami musicie zdecydować, w jakim stopniu jest to dla was wada, a w jakim stopniu (lub w jakim gronie) będzie to zaleta.

Co pokazała mi ta gra?
Nie wiem, czy byłbym w stanie prowadzić „Przesłuchanie w areszcie Sipo”. Tak dużo się tam zmienia, a odpowiedzialność przechodzi z rąk do rąk, że mogłoby być to dla mnie obciążające. O ile lubię tworzyć i prowadzić larpy oparte na strukturze kolejnych scen, to ten byłby dla mnie chyba zbyt chaotyczny i trudny do prowadzenia. Jednocześnie Maciek Bugalski udowadnia, że można, że da się i że on potrafi to zrobić świetnie.
Zaryzykuję również stwierdzenie, że jest on w tym wypadku trochę reżyserem-performerem. Z przebiegu gry uważam, że było bardzo istotne co i jak mówił podczas briefingu, jak się zachowywał, prowadząc grę, ale też czasem po prostu ją obserwując. O ile bardzo fajnie, że „Przesłuchanie w areszcie Sipo” jest dostępne w formacie print & play, to ja bardzo polecam grać tego larpa prowadzonego właśnie przez autora. Nie mam oczywiście pewności, że ktoś inny zrobiłby to gorzej, ale po rozgrywce została we mnie silna myśl, że są larpy, których nikt nie zrozumie i nie poprowadzi tak sprawnie jak osoba autorska.
Podsumowanie
„Przesłuchanie w areszcie Sipo” to mały-wielki misz-masz! „Mały” przez minimalistyczny design, kameralność i fakt, że wszystko i wszyscy są na wyciągnięcie ręki — dosłownie i w przenośni. „Wielki” przez różnorodność narzędzi, odpowiedzialność rozłożoną na osoby współgrające, konieczność dużego zaufania do osoby prowadzącej. Wydaje mi się, że ten larp jak rzadko który zasługuje na zadanie sobie pytania: czy to gra dla Ciebie?
Moje oczekiwania przed „Przesłuchaniem w areszcie Sipo” były ogromne i niesamowicie się cieszę, że zostały spełnione. Poza świetnym klimatem i dramatyczną historią ten larp zostawił mnie też z wieloma przemyśleniami na temat współodpowiedzialności osób grających w larpy za doświadczenie wszystkich zaangażowanych. Jestem też pod wrażeniem tego, jak wiele rzeczy Maciek Bugalski ogarnia podczas tej gry, ile podejmuje decyzji, jak wieloma różnymi, ale dobrze dobranymi środkami buduje niezwykłą atmosferę. Nie wiem, ile jeszcze będzie w stanie ogarnąć jego głowa, ale bardzo bym chciał, żeby tworzył więcej takich kameralnych chamberów, a w przyszłości może również znalazł sposób na przeniesienie tych rozwiązań na większe larpy. Powodzenia!
