Czasami mam wrażenie, że immersja to taki Święty Graal larpowców. Zwykle w internetowych dyskusjach oraz ankietach o powodach i zaletach larpowania pojawia się błyskawicznie, tak samo jak w przypadku tematu larpowego słowniczka albo haseł, które muszą znać początkujący. No i tak sobie zadaję pytanie — dlaczego trafiło akurat na tę „nieszczęsną” immersję?
Dobra. Może, żeby nie zaczynać od środka, kilka słów o tym, czym jest immersja. Szybkie wyszukiwanie w internecie może zaowocować kilkoma definicjami, spośród których część brzmi nawet podobnie do siebie. Czytamy o zanurzaniu się w świecie gry, zawieszaniu niewiary, podejmowaniu decyzji jako postać a nie jako gracz itd. Strzelam, że gdyby zadać to pytanie na facebookowej grupie, to mielibyśmy dyskusję (z niewielkim flejmem) na dobrych kilka dni. Bardzo łatwo można też wpakować się w rozważania, czym immersja różni się od bleedu oraz tonę innych — z użyciem słów, których początkujący larpowiec ni w ząb nie rozumie. No spoko, ale przecież nie wszyscy grają dla upragnionej immersji. Jest całkiem sporo osób, które nie lubią lub nie chcą się „wczuwać”. Nie muszą zapominać o całym zewnętrznym świecie. Robią rzeczy dlatego, że akurat mają taką potrzebę w danej chwili. Zdradzając swoje mroczne tajemnice i sekrety, robią to nie dlatego, że ich postaci są głupie, ale ponieważ może to skutkować dobrą sceną. Może uważają, że tak będzie ciekawiej, a może istnieją inne zupełnie prozaiczne powody. Wszystko jedno. To też może być spoko. Ba, cały proces można wprowadzić w swoją grę bardzo świadomie, a mądrzy ludzie rozłożyli go na części pierwsze już jakiś czas temu i nadali mu nazwę (bo przecież skrycie wszyscy kochamy definicje) steering. Uważam, że to fajna sprawa i gorąco polecam zapoznać się z tekstem (w języku angielskim) The Art of Steering – Bringing the Player and the Character Back Together w serwisie nordiclarp.org.
Steering to ciekawe narzędzie, które może sporo zaoferować, ale dla wielu osób pewnie wciąż nic odkrywczego, więc dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że w 2017 roku miałem okazję zagrać i poprowadzić kilka gier, które raczej nie miały w swoich założeniach wprowadzania graczy w stan mistycznej immersji. Oferowały za to uczestnikom narzędzia wspomagające grę mniej immersyjną, które również mogą być fajnymi sposobami larpowania. Właściwie za każdym razem zaobserwowałem mniejsze lub większe pretensje i uwagi od uczestników. A to, że mało płynna gra, a to, że wybija z immersji, a to, że nieprzemyślany design. No i pewnie w niektórych przypadkach mogło tak być (zawiodły briefingi i komunikacja ze strony organizatorów), ale czy we wszystkich? Mam wątpliwości. Są różne sposoby grania w larpy, ale mam wrażenie, że całkiem często o tym zapominamy. Może w takim razie warto co jakiś czas powtórzyć te oczywistości i uderzyć prosto w immersję?
Myślę, że dla wielu osób bardzo oczywiste są mechanizmy, które wspierają immersyjne granie. Często na larpach, które preferują ten styl, wszystko sprawia, aby gracze szybko i mocno wczuli się w swoje postaci. Drobiazgowo przygotowane role pozwalają zbudować motywacje postaci, przebieg wydarzeń często zaskakuje, wydarzenia nie są ustalone (lub znane graczom) z góry. W idealnym układzie jako gracze nie musimy starać się o dobre doświadczenia, bo te “przychodzą” do nas same. Od momentu, w którym padnie hasło START i rozpocznie się gra, pozostajemy w swoich rolach. Nie musimy zastanawiać się nad swoją grą, dopytywać prowadzących, ani umawiać z innymi osobami np. na epickie sceny, bo te dzieją się bez naszych specjalnych starań. Wydaje mi się, że to styl rozgrywki, który podświadomie czuje wiele osób i nie trzeba go szczegółowo analizować.
Na drugim końcu skali można by postawić rozwiązania, które proponują uczestnikom zupełnie inny styl. Problem w tym, że chyba nie są już aż tak intuicyjne. Przerwa w larpie?! Wpisanie wszystkim graczom w kartach informacji, kiedy będzie miała miejsce epicka scena spowolnienia czasu? Umawianie się dwóch graczy na scenę bójki, a nawet (o zgrozo!) ustalenie z góry wyniku? Miłośników wczuwania się w postać może to przyprawić o drżenie rąk. Pytanie brzmi — czy jest to problem? Moim zdaniem nie, a wśród miłośników larpów jest miejsce na różne style rozgrywki. Powinniśmy po prostu znaleźć lepsze metody na ich wprowadzanie w życie. Ze strony twórców — dokładniej mówić, jak grać w nasze gry i dlaczego jest to ważne. Ze strony graczy — więcej wyrozumiałości, otwartości na eksperymenty i świadomości, że nie każdego larpa gra się tak samo.
Odpowiedzi „znajdźmy złoty środek” mówię stanowcze nie. Oba style oraz wiele między nimi, są fajne. Na wszystkie jest miejsce. Inne rozwiązania? Z pewnością się znajdą. Musimy tylko czasem o nich porozmawiać, zamiast z immersją na ustach tłuc innowierców, którzy chcą larpować inaczej.